Chłopi - streszczenie
Ciekawe jest to, że ci, którzy nie mają nic, sami czują się mniej warci,
jakby sam fakt posiadania podnosił człowieka we własnych oczach i oczach
innych. Kiedy Hanka, jako żona Antka Boryny weszła do środowiska
najpierwszych we wsi, zajmowała w kościele miejsce blisko ołtarza,
przeznaczone dla najbogatszych. Kiedy została wyrzucona przez Macieja
i musiała powrócić do "dziadowania", nie miała już odwagi stanąć między
gospodarzami. Z kolei Kuba, zajmujący w kościele ostatnie miejsce, gdy
stał się posiadaczem złotówki, pchał się śmiało ku przodowi i śpiewał
pełnym głosem, rzucił ostentacyjnie pieniądz na tacę i jak inni swobodnie
wybierał resztę. Niełatwy los mieli we wsi komornicy. Nikt się z nimi nie
liczył, nikt o nich nie pamiętał. Przypominano sobie o nich, kiedy byli
potrzebni wsi. Tak było wtedy, gdy Lipce podjęły decyzję walki o las.
Kiedy jednak przestali być użyteczni, znowu o nich zapominano. Gdy
chłopi odsiadują w więzieniu karę za bijatykę z dworską służbą,
zorganizowana została pomoc sąsiedzka dla lipeckich kobiet, ale do
komornic nikt nie zajrzał.
W niewiele lepszej sytuacji znajdowała się służba wiejska. Wprawdzie ma
zapewniony jaki taki dach nad głową i posiłek, ale odpłacać za to musi
ciężką pracą od świtu do nocy, a za wynagrodzenie musi jej wystarczyć byle
jaki przyodziewek, para portek na rok lub kilka rubli.
Swoistymi cechami, ściśle związanymi z życiem społeczności wiejskiej,
charakteryzuje się postawa chłopa wobec wyboru autorytetów, którym oddaje
prawo przodownictwa w gromadzie. Miernikiem wartości człowieka jest ilość
posiadanej ziemi i inwentarza, siła charakteru, pracowitość oraz
umiejętność dobrego gospodarowania. Dlatego poważaniem całej wsi cieszył
się Maciej Boryna, właściciel 30 mórg gruntu i znakomity gospodarz. Do
niego, a nie do wójta - przedstawiciela wsi z urzędu - zwracają się chłopi
we wszystkich ważniejszych sprawach gromadzkich. Wprawdzie jest on czasami
bezwzględnym i wyrachowanym egoistą, ale wieś mu to wybacza. Postać Boryny
zyskała wyraźnie sympatię i uznanie samego Reymonta. Pracę rolnika, jej
trud i efekty uznał pisarz za błogosławioną misję, która służy całej
przyrodzie i całej ludzkości. Świadczy o tym niezapomniana scena śmierci
Macieja Boryny. Półprzytomny chłop idzie na pole, nabiera w koszulę ziemi
o rozsiewa ją ruchem ręki, z którym zrósł się od lat, który zna tak
dobrze, że może go wykonać bezwiednie, bez świadomości tego co robi.
Wyrazem najwyższego hołdu złożonego trudowi rolnika jest przedśmiertna
wizja Boryny, w której Bóg osobiście zaprasza go do siebie: "(...) niebo
się rozwarło przed nim, a tam, w jasnościach oślepiających Bóg Ojciec,
siedzący na tronie ze snopów, wyciąga ku niemu ręce i rzecze dobrotliwie:
Pódzi-że, duszko człowiecza, do mnie. Pódzi-że, utrudzony parobku...".
Z powyższą sprawą wiąże się ściśle następna - pragnienie posiadania ziemi.
Chłop żyje dzięki ziemi, żyje dla ziemi, dla niej też się żeni. Dominikowa
wydaje Jagnę za mąż za znacznie starszego Borynę tylko dlatego, że udało
się jej wymusić na nim zapis 6 morgów ziemi na rzecz córki. Posiadanie
ziemi to nie tylko gwarancja spokojnej egzystencji, to także szacunek
otoczenia i mocna pozycja w rodzinie. "Człowiek bez gruntu to jak bez nóg,
tula się ino, tula, a do nikąd nie zajdzie". Z pragnienia jego posiadania
wyrósł spór pokoleniowy o ziemię. Znamienne dla chłopów myślenie
kategoriami ekonomicznymi powoduje, że niektórzy z nich do końca swego
życia nie chcą odpisać ziemi dzieciom. Wiedzą bowiem, jaki los spotkał
tych, którzy to zrobili. Ojciec Hanki, stary Bylica, żyć musi jak dziad,
godzić się na nie zawsze łaskawy chleb u córki, aż wreszcie decyduje się
na żebraninę pod kościołem, by zdobyć choć trochę grosza, a tym samym choć
trochę niezależności. Dzieci Jagustynki wygnały ją z domu, kiedy odpisała
im gospodarkę. By jakoś żyć, wynajmuje się u gospodarzy do każdej roboty.
Własne nieszczęście i własna krzywda zrodziły w niej zapiekły żal do
świata i ludzi. Zepchnięta na margines życia, swój ból maskuje kpiną i
śmiechem - "tyla mojego, co się pośmieję" - mówi. Tragiczny los spotkał
Agatę, która każdego roku przez jesień i zimę wędruje w poszukiwaniu
choćby lichego zarobku, wracając do dzieci tylko na wiosnę i lato, gdyż
może przydać się w gospodarstwie, a przez to zasłużyć na strawę i kąt pod
własnym przecież dachem.